po śniadaniu zaczęliśmy się pakować do wyjazdu. dziewczynki oczywiście na sam koniec zapoznały nową koleżankę. ośrodek opuszczaliśmy bez żalu zachęceni reklamą pobliskiego kempingu w Łazach, ale ponowny przejazd drogą przez mierzeję, widok na przystań w Dąbkach znowu chwyciły za serce...
kilometry drogi mijały nam w rytm stukotu obijania się bocznej ściany o ramę przyczepy. nasze wspaniałe drogi okazują się zabójcze dla mobilnych domów, po powrocie czeka mnie mały remont- mam nadzieję, że dotrzemy cało do domu... a drogi nadmorskie są naprawdę ohydne, dopiero trasa Koszalin-Łazy trochę lepsza :-( około 12.00 dotarliśmy do celu.
kemping "Słoneczna Przystań" położony jest kilkaset metrów na zachód od ronda w Łazach (w kierunku Mielna). rzuciliśmy okiem i zdecydowaliśmy się zatrzymać. wybraliśmy miejsce w centrum placu z widokiem na plac zabaw.
dojście na plażę z kempingu zajmuje kilka minut, droga prowadzi przez sosnowy lasek, co bardzo nam się podobało. w tym miejscu można wchodzić na wydmy, nikt nie przegania, ani nie straszy żmijami... tłumów nie było, a woda w morzu spokojna, więc dziewczynki nie tylko się zamoczyły, ale i mogły popływać (w rękawkach). byliśmy wniebowzięci!
pomysłowy chłopak sprzedający girlandy pozwolił nam przenieść się na Hawaje ;-)
ale nic nie trwa wiecznie... przed kolacją wylądowaliśmy z powrotem na kempingu. dziewczynki wzięły azymut na plac zabaw, a my musieliśmy zająć się trochę gospodarstwem.
na chwilę przycupnęliśmy obserwując bawiące się dzieci i nawiązaliśmy znajomość z innym użytkownikiem forum internetowego karawaning.pl. wymieniliśmy parę uwag, a dzień chylił się już ku wieczorowi- kolacja i spać ( dla nas jeszcze kolejny odcinek „Doktora House'a”). moje kobiety skorzystały z pryszniców- ich stan całkiem dobry, w cenie opłaty pobytowej i bez limitów. i nie ma tłoku. im ciemniej na dworze kemping stawał się coraz cichszy...