Nie ciągnęło nas do tej pory do Warszawy. Sami mieszkamy w dużym mieście i priorytetem była zawsze ucieczka od wszystkiego co głośne, zagonione i pardon- śmierdzące;) Późnojesienna pora nie zawsze jest łaskawa dla pobytów na łonie przyrody więc zdecydowaliśmy się pokazać córkom stolicę naszego kraju.Przed wyjazdem pytaliśmy na forum CT o miejsca postojowe, co warto zobaczyć itd. Otrzymaliśmy też informacje (evvcik- ukłony!), że jest dostępny (jak się okazało rozprowadzany dość tajnymi kanałami ;) przewodnik dla dzieci o Warszawie. Mamy w domu przewodniki dziecięce Włoch, Grecji, Francji i Karpacza więc znamy formułę takich wydawnictw i bardzo nam ona odpowiada. Nawiązaliśmy kontakt z autorem tej publikacji- jak się okazało warszawskim przewodnikiem i umówiliśmy się na telefon w dniu przyjazdu do stolicy.Wyjazd zaplanowany mieliśmy na późny wieczór, ponieważ starsza córka chodzi do szkoły muzycznej i lekcje skrzypiec kończyła przed godziną 20-tą. Babcia żegnała młodszą córkę i spakowała ją do kampera:)
Jechaliśmy przez 3 godziny, przespaliśmy się na stacji przytuleni do tirów (nie było chłodni- uff!), a rano po kolejnych 3 godzinach zobaczyliśmy tablicę powitalną:) Nie tylko my kamperowaliśmy w tą niezbyt ładną pogodę:) Bez problemu trafiliśmy na polecany na nocleg parking w centrum miasta, ale nie było miejsca na nasze auto i położenie tuż przy torach tramwajowych nie napawało nas optymizmem. Skorzystaliśmy więc z opcji awaryjnej i zajechaliśmy na jedyny czynny kemping w W-wie / nr 123 Majawa. Okazało się, że mamy towarzystwo:) Domki pamiętają wieeele;) Podobno wszystko ma się zmienić z magiczną datą 2012 ;) Zobaczymy. Na razie tylko recepcja nie straszy. Koszt pobytu naszej 4-osobowej rodziny z prądem to 80 zł za dobę. Rozważaliśmy też postój koło Pałacu Kultury... A i owszem- można stać, nocować za... 9 zł za każdą rozpoczętą godzinę;) Na razie kemping jest bez konkurencji;))Niezwłocznie ruszyliśmy w miasto! :) Po telefonie do pana przewodnika mieliśmy mało czasu, żeby spotkać się z nim na Placu Zamkowym. Kupiliśmy 3-dniowe bilety komunikacji miejskiej, a potem krótka podróż autobusem, jeszcze krótsza tramwajem i już- jesteśmy na Starówce! Kolejny telefon do Przewodnika i machamy ręką ;) Zobaczył nas! Wyjaśnił, że ten przewodnik składa się z 10 map- tras i książeczki z odpowiedziami. Jest to swego rodzaju gra miejska dla dzieci. Są zadania do wykonania- na przykład trzeba odnaleźć charakterystyczny dom lub rzeźbę, pomyśleć, odpowiedzieć na pytanie, a potem posłuchać krótkiej opowieści o tej rzeczy czy tez miejscu. Są to ciekawostki, opowiastki anegdotyczne- jednym słowem REWELACJA! Od razu zdaliśmy sobie sprawę, że na tym wyjeździe nie damy rady przejść wszystkich tras. Po prostu MUSIMY tu jeszcze nie raz przyjechać :)Po zaznajomieniu się z formułą przewodnika dziewczynki chciały od razu zacząć realizować zadania z przewodnika po Starym Mieście, ale my najpierw chcieliśmy pokazać im wnętrza Zamku Królewskiego. komnaty prywatne króla robią wrażenie... oto i gospodarz... łoże piękne, ale niezbyt chyba wygodne ;) też lubimy okrągłe stoły Zamek bardzo nam się podobał, ale wolimy chyba inne klimaty i np. porównania z zamkiem Ludwika Szalonego w Neuschwanstein nasuwały nam się co krok ;) Wrócimy do Zamku Królewskiego kiedy córki będą starsze i wtedy zwiedzimy go z audioprzewodnikiem na uszach:)Nie mogliśmy się już doczekać więc ta-dam! Zaczynamy zwiedzanie Warszawy jako detektywi tropiący zagadki przeszłości! Pierwsza mapka nosi tytuł: "Tajemnice Starego Miasta"Ruszamy! ...pierwsze zadanie to kolumna Zygmunta- co trzyma w dloniach? dlaczego?Dziewczyny dowiedzialy sie tez krol jako pierwszy Polak gral w pilke nozna!:) Byl tez poszukiwaczem kamienia filozoficznego (czyli po fachu z Harrym Potterem;)), pasjonowal sie sztuka i przeprowadzal najdziwniejsze eksperymenty alchemiczne, z ktorych jeden skonczyl sie pozarem i splonela czesc zamku na Wawelu! Wtedy krol przeniosl stolice do Warszawy:)Potem mielismy za zadanie odnalezc druga kolumne, na ktorej stal pomnik- trafiona pociskiem czolgu we wrzesniu 1944 roku polamala sie na 6 czesci.
Kolejne zadanie to odnalezc pelikana, isc uliczka, ktora on zdobi i poszukac stadka kamiennych golebi, policzyc. Ptaszki umieszczono nad wejsciem do kamienicy, w ktorej mieszkala pani Jadwiga Majchrzakowa. Kochala golebie i karmila je codziennie- nawet w czasie wojny. Pelikan natomiast to symbol opieki nad starszymi, chorymi, a poniewaz na ulicy Piwnej znajdowal sie pierwszy warszawski szpital- umieszczono figure tego ptaka na murze. Ruszamy teraz w kierunku katedry Sw.Jana- to jeden z 3 kosciolow koronacyjnych w Polsce. To tutaj zostala zaprzysiezona Konstytucja 3 Maja. W podziemiach spoczywaja wybitni Polacy miedzy innymi autor "W pustyni i w puszczy" Henryk Sienkiewicz. Wokol drzwi katedry sa symbole- trzeba rozpoznac postaci.Tuz obok znajduje sie kosciol Jezuitow. Przy wejsciu stoi kamienna figura niedzwiedzia- to ksiaze mazowiecki z racji swojej brzydoty nazywany Niedzwiedziem- kiedy dowiedzial sie, ze jego ukochana poslubila innego skamienial i przybral postac niedzwiedzia. Na drzwiach kosciola dziwne figury Matki Boskiej i Aniolow- wygladaja na zniszczone i polamane. To zamierzony efekt artysty Igora Mitoraja, ktory mieszka w Italii. W Rzymie ten rzezbiarz stworzyl podobne drzwi prowadzace do kosciola Swietych Aniolow i Meczennikow. Dziewczyny szukaja bramy kolo katedry, przechodzimy przez nia i znajdujemy gasienice czolgu umieszczona w murze. Gasienica jest mala. Tablica wyjasnia wszystko. Jasniejsza cegla to slad wyrwy jaka zrobil w scianie swiatyni zdalnie sterowany czolg- mina Goliat. W wyniku tego ataku zolnierze powstania ukrywajacy sie w swiatyni musieli sie poddac. Teraz szukamy kola wmurowanego w sciane. Dziewczyny musza odgadnac przeznaczenie tej ozdoby:) Jest ich wiele w Warszawie- to dawne miejsca parkingowe:) Cumowano przy nich konie:) Kolejna ciekawostka to dzwon stojacy na placu Kanonia- ma moc spelniania zyczen! Trzeba zamknac oczy, dotknac dzwonu i pomyslec zyczenie. Potem na lewej nodze skakac dookola dzwonu. Jesli nikomu nie powiesz- zyczenie sie spelni! Ola pomyslala dwa zyczenia i zrobila dwa kolka wokol dzwonu:) W narozniku placu Kanonia znajduje sie najwezsza warszawska kamienica. Ma 140 cm szerokosci:)) Powod- unikniecie placenia wysokiego podatku, ktory liczony byl w zaleznosci od szerokosci kamienicy od strony frontu. Z tylu ta kamienica jest juz duuuuzo szersza;)) Z lewej strony kamienicy znajduje sie izba pamieci Pulkownika Kuklinskiego. Teraz czas na na najkrotsza uliczke Stolicy:) Zadaniem jest policzenie ile krokow liczy sobie ulica Dawna- juz wiemy, ze 60!:) Uliczka jest bardzo urokliwa. Po jej przejsciu jestesmy nad Wisla. Odnajdujemy najbardziej widoczny obiekt po drugiej stronie- chodzi o wieze kosciola Sw. Floriana chociaz tata upiera sie, iz chodzi o budujacy sie stadion;) Jestesmy na Gnojnej Gorze- tu dawniej juz poza granicami miasta bylo pierwsze wysypisko smieci, smrod podobno bardzo krolowi przeszkadzal. Udajemy sie na spotkanie z bestia! Po drodze podziwiamy stare, klimatyczne mury. Oto i nasza bestia! Straszny Bazyliszek, ktorego wzrok sprawial, iz przeciwnik zamienial sie w kamien. Dzielny szewczyk sprytnie pokonal Bazyliszka pokazujac mu lustro:)Dzis znajduje sie tu znana restauracja. Rozgladamy sie po rynku... ...bardzo nam sie podoba! Powoli jednak zaczynamy byc glodni:) Jeszcze jedno zadanie z przewodnika i szukamy obiadu!Kamienica Fukierow pod nr 27. Sliczna, zlocona, a przed wejsciem na dole (do restauracji) przepiekne ozdoby jesienne! Alez ciesza oczy! Przechodzimy przez Barbakan, mijamy restauracje Meksykanska i trafiamy do bardzo przyjemnego miejsca gdzie zamierzamy sie posilic, ale o tym w nastepnym odcinku...;)...na obiad trafilismy do Kompanii Piwnej ul. Podwale 25. Spodobalo nam sie auto, ktore wygladalo z bramy:) Bylo z innego czasu. Pan, ktory czekal na gosci obok tegoz auta mial stroj tez niecodzienny.
Po wejsciu do bramy zobaczylismy ogromny ogrodek piwny czynny zapewne latem i jeszcze wspanialsze auto:) Wszystko wystylizowane na klimatyczna uliczke. W srodku restauracji kilka sal (kelner informuje, ze na 450 osob!!), sporo ludzi, ale bez tloku. Stylowe menu, swieczka na stole i pyszne piwo:) Nie bylismy az tak glodni, zeby obiadowac- raczej byl czas na drugie sniadanie;) Poprosilismy o wedliny na polmisku, a dziewczyny wyczekane szarlotki z lodami:) Wszystko bylo pyszne! Na koniec kelner przyniosl dla dzieci po lizaku, a dla rodzicow po kieliszeczku likieru wisniowego:) Mily akcent- wlasnie on spowodowal, ze corki zazyczyly sobie jesc jutrzejszy obiad wlasnie tu;)) Spryciule;) Obsluga zalecila rezerwacje stolika, poniewaz w soboty trudno o wolne miejsce!Trzeba bylo sie zbierac, bo czekala na nas dalsza czesc trasy z przewodnika. Przy wyjsciu z Kompanii zobaczylismy takie cudo- dzwonil nawet, ale mial przekierowanie na komorke pani manager;) Z prawej strony drzwi stoi sprzet, ktory pokaze czy nie przeholowalismy z jedzeniem;) Warto skorzystac:) Na scianie bramy wisi zabawny plakat informujacy o zdrowotnych walorach kiszonej kapusty, ktora w duecie z kiszonymi ogorkami podaja w Kompanii jako czekadelko:) Dla lodzian dobra nowina:) Idac w kierunku Rynku mijamy niecodzienna pare: pies i kot (kot w obrozy!) czekaja razem i widac bardzo zgodnie na swojego czlowieka. Po krotkiej chwili kot decyduje sie wejsc do delikatesow:) Jeszcze fotka takiego ladnego miejsca- gdyby nie rezerwacja na jutro to moze tutaj jedlibysmy obiad..? A to juz nasze kolejne zadanie czyli kamienica pod Murzynkiem. Pytanie: kamienica nazywa sie tak bo: a/ wlasciciel mial czarna skore? b/ mial tu byc indianin, ale artyscie "wyszedl" murzynek? c/ kiedys wiekszosc ludzi nie znalo liter ani cyfr i w ten sposob oznaczano domy: pod murzynkiem, pod labedziem itd.? corki odpowiedzialy prawidlowo (mysle, ze intuicyjnie:)Udajemy sie teraz do Syrenki! Trzeba okreslic jaka fryzure ma symbol Warszawy, a potem opowiadam dziewczynom jedna z wielu legend mowiaca o tym skad sie wziela nasza Syrenka- siostra tej z Kopenhagi w znanej mi wersji:) Kolejny punkt to ulica Kamienne Schodki i pytanie po co ja zaprojektowano? Powstala, zeby mieszkancy miasta mieli latwy dostep do wislanej wody. Teraz kierunek Barbakan. Przewodnik podaje ciekawostke: wjazd do miasta zaprojektowany jest nieco z boku od osi ulicy. Rozpedzeni jezdzcy po przekroczeniu bramy wpadali na sciane!Brama zaopatrzona byla w krate, ktora na noc byla spuszczana chroniac wjazd do miasta.Idac murem Barbakanu mijamy po prawej stronie przesliczne kamienice! Niektore maja bajeczne kolory i kunsztowne zdobienia. Schodzimy tez do fosy i ogladamy zarys ciemnej linii na murze, ktora wskazuje dawny poziom murow miejskich- wszystko ponizej ciemnej spoiny to oryginal, a powyzej- rekonstrukcja.Stajemy teraz pelni zadumy pod pomnikiem Malego Powstanca. Zadaniem jest ulozenie w prawidlowym porzadku slow powstanczej piosenki..."Warszawskie dzieci pojdziemy w boj, za kazdy kamien twoj stolico damy krew" Najtrudniejszy temat, na ktory rozmawiamy z corkami...wojna, bezsens zabijania i najgorsze: udzial w wojnie i smierc dzieci.Pozostal nam ostatni punkt przewodnika- pomnik Jana Kilinskiego, warszawskiego szewca i bohatera!Dowiadujemy sie tez, ze jego pomnik stoi na placyku nazywanym kiedys "Piekielkiem"- tutaj kat wykonywal wyroki smierci, a egzekucje bywaly czesto bardzo okrutne- stad nazwa. Trasa "Tajemnice Starego Miasta" jest kompletna!Pozostal nam jeszcze tzw "czas wolny";) Nie mamy go jednak zbyt wiele, bo zaczyna coraz mocniej padac- kropilo caly dzien- i jestesmy jednak troche juz zmeczeni i schodzeni:) Droge powrotna umilaja nam takie wesole neony: Postanawiamy pokazac jeszcze dziewczynkom Grob Nieznanego Zolnierza i Ogrod Saski- sa po drodze tak czy siak.Przy grobie jeszcze nie ma nikogo, ale jak podchodzimy to widzimy jak ze wszystkich stron zaczynaja sie schodzic wycieczki szkolne! No tak! Zaraz pelna godzina i zmiana warty- my uciekamy przed tlumem:) Przyjdziemy tu kiedys o 7 rano! Jeszcze trudno pojac 5 i 7 latce idee Grobu Nieznanego Zolnierza, ale staramy sie jak mozemy wyjasnic...czytamy daty i nazwy miejsc na calym swiecie gdzie byla przelewana zolnierska krew...Chwile w zapadajacym zmroku na alejkach Ogrodu Saskiego, posrod rzezb i z widokiem na cudna fontanne pozwalaja troche rozjasnic ten nostalgiczny nastroj mimo deszczu i coraz wiekszego chlodu:) Na koniec fotka, ktora swietnie oddaje kondycje naszych corek: po calym dniu lazenia po miescie, odkrywaniu jego tajemnic i zagadek wygladaly tak: My mielismy juz troche mniej wesole miny;))koniec dnia pierwszego:)Drugi dzien naszej warszawskiej przygody trzeba bylo zaczac od obowiazkow. W czasie gdy Olenka pod moim okiem cwiczyla na skrzypcach- Marianna umilala czas tacie gra w "chinczyka" (wersja Scooby Doo;))
Tego dnia nie bralismy ze soba przewodnika- mielismy inne plany. Jako pierwsze pojechalismy odwiedzic Muzeum Powstania Warszawskiego. Zobaczylismy kolejke do kas, glowa rodziny ustawila sie w ogonku, a my staralysmy sie przyzwyczaic do deszczu;) Zaraz przy wejsciu, w szatni zaskakujacy element- szklany fragment podlogi, przez ktory widac kanal i uciekajacych nim Powstancow. Co chwile jeden z nich podnosi glowe i patrzy w gore, w jego oczach widac strach...niesamowite wrazenie.Przepraszam za jakosc zdjecia, nie potrafilam inaczej tego zrobic:( Po wejsciu do srodka kalendarium wojennego czasu... ...a na wprost widac rozmownice, w kazdej stary aparat telefoniczny. Po podniesieniu sluchawki mozemy uslyszec historie Powstanca. Forma rozmowy telefonicznej przydaje intymnosci, sprawia wrazenie, ze czlowiek po drugiej stronie mowi tylko do nas. Kilka portretow przewiazanych jest kirem zalobnym...ci Powstancy zabrali juz swoje historie do grobu.Dziewczynki z wielkim zainteresowaniem sluchaly kolejnych Bohaterow. Mariannie najbardziej zapadla w pamiec opowiesc pani Walecznej Laczniczki o ucieczce kanalami, o tym jak ratowal ja kolega kiedy z powodu niemozebnego smrodu stracila przytomnosc...corki dlugo sluchaly, zmienialy rozmowcow i podchodzily do nas z pytaniami... Kolejna sala pomyslana jest pod katem dzieci. Dziala mini poczta powstancza, mozna samemu odbic pamiatkowe pieczecie, na scianie rysunki zrobione jakby dziecieca reka lub... ...mnie sciska za gardlo na widok zabawek umieszczonych w gablocie... Czasem, zeby cos zobaczy trzeba sie wysilic. Tu czesc ekspozycji przedstawiona jak w fotoplastikonie. Okruchy zycia codziennego. Zwiedzajac poszczegolne pomieszczenia nalezy dokladnie sie rozgladac. Mozna wtedy odnalezc poszczegolne kartki z kalendarza, na ktorych opisany jest kazdy dzien tamtego czasu...Wieszaki sa porozmieszczane w roznych miejscach, czasem troche ukrytych. Ich zbieranie przypadlo w udziale dzieciom. Widzielismy piekny motor BMW z koszem... ...i samolot, w ktorym potem ogladalismy niesamowity film. Wszechobecne sa zdjecia ludzi, ktorzy zgineli w Powstaniu...mlode, usmiechniete twarze...ciezko patrzec suchymi oczami:( Zobaczylismy tez Syrenke Warszawska znad Wisly. Obok figury zdjecie modelki Krystyny Krahelskiej pseudonim Danuta, ktora pozowala artystce Ludwice Nitschowej. Krystyna Krahelska byla harcerka, sanitariuszka w Powstaniu i poetka. Jest autorka piesni "Hej chlopcy bagnet na bron". Zginela 2 sierpnia 1944 roku w Powstaniu. Miala 30 lat. Fragment ruin w miniaturze robi wielkie wrazenie z powodu mnostwa szczegolow... Tyle fotografii, tyle istnien ludzkich... Ta sala zrobila na mnie najwieksze wrazenie...w gablotach kartki wyrwane z zeszytow, kawalki bibuly...czesto piekne pismo, taka przedwojenna kaligrafia, taka sama pisala moja babcia do swojego meza w oflagu o tym, ze urodzil mu sie syn, ktorego mial nigdy nie zobaczyc......w tle lektorzy czytaja te fragmenty listow, ktos kogos szuka, pozostawil karteczke w szczelinie muru, ktos uspokaja matke, ze zyje- niech ona sie nie martwi......w gardle rosnie klucha, mokre oczy...niewyobrazalny ladunek emocji... Z ciezkim sercem idziemy do samolotu na film pt "Miasto ruin" (można obejrzeć również wersję 3D, ale wybieramy samotny seans w samolocie). Film jest nakrecony tak jakbysmy lecieli samolotem nad zruinowana Warszawa. Widac przerwane mosty, szczatki murow. W pewnym momencie Olenka pyta dlaczego widac "male" i "duze" ruiny. Faktycznie spora czesc miasta jest bardziej "plaska". Pani z obslugi wyjasnia nam, ze to ruiny getta...ono zostalo doslownie zrownane z ziemia. Stad wrazenie, ze tam prawie nic nie ma:(( Teren getta przerazajaco wielki!Ostania klatka filmu wygladala tak...: Mamy okazje zobaczyc pojemniki z cenna zawartoscia, ktore byly zrzucane dla walczacej Warszawy. Insygnia wroga... Na koncu wchodzimy do repliki kanalow, nie mielismy pojecia jak niskie i ciasne sa kanaly! Nie chce nawet sobie wyobrazac jak wygladaly wtedy...nie byly suche...:( Po wyjsciu z muzeum naszym oczom ukazuje sie kolejka! To dopiero! A myslelismy, ze dlugo czekalismy na bilety- cale 15 minut!:) Ci ludzie postoja tu duzo dluzej. Spedzilismy w muzeum duzo czasu, ale zgodnie postanawiamy, ze musimy tu wrocic! Z kazda wizyta dziewczynki zrozumieja wiecej, bedzie mozna powoli oswajac je z tym najtrudniejszym tematem. Nalezy zadbac, zeby dzieci znaly historie, zeby znaly losy naszej rodziny, ktora na wojnie stracila najblizszych...zeby wiedzialy, ze ich pradziadek byl bohaterem...rotmistrzem 3 Pulku Szwolezerow Mazowieckich, polskim ulanem! I tak jak wielu innych oddal zycie wierzac w wolna Polske.Pora obiadowa- czas odwiedzic ponownie Kompanie Piwna:) Proponowalismy corkom chinska restauracje, srodziemnomorskie klimaty, ale jednoglosnie zdecydowaly sie na dosc ciezka kuchnie;) Oczywiscie przyczyna byla jasna: slodka kulka na patyku na zakonczenie posilku z rak kelnera;)) Trudno! Bedziemy musieli zjesc golonke i napic sie zimnego piwa, no ale czego nie robi sie dla dzieci;)Tytulem rezerwacji dostalismy dzis inne miejsce- w poblizu baru piwnego:)
Trzeba bylo troche poczekac na zamowione dania wiec kelnerka przyniosla kolorowanki i kredki dla dziewczynek- nie mogla lepiej trafic!:) One uwielbiaja rysowac! Nastepnie "osiolkowi w zloby dano";) wezmie to male czy to duze?;) Dobry maz poswiecil sie i postanowil wypic to wielkie piwo;) Potem juz nie bylo zartow! Na stole wyladowala golonka jak dla czterech chlopa (na szczescie to co zostanie mozna zabrac do domu;)) oraz pol kurczaka dla panienek- potem i tak wyzeraly nasza golonke:)Jedzenie bylo smaczne, bez finezji, ale to prosta i pozywna kuchnia z zasady:) Nie zawiodly sie panny (i my tez;) i na koniec byl likier dla starych i slodycz dla mlodszych:)W miedzyczasie po lokalu chodzil duet: tuba i akordeon i podgrywali troszke. Nie byli nachalni, ani za glosni- tacy akurat.Do restauracji ciagle przychodzili nowi goscie: cale rodziny wielopokoleniowe. Milo bylo patrzec na eleganckie babcie i wytwornych dziadkow prowadzonych pod reke przez mlodsze pokolenie, pod nogami plataly sie maluchy. Przyszla tez para nowozaslubiona z najblizsza rodzina na uroczysty obiad. Obsluga zwijala sie jak w ukropie!:)Od samego rana dziewczynki wiedzialy, ze tego dnia czeka je niespodzianka. Probowaly uzywac roznych forteli, zebysmy puscili pare z ust, ale bylismy twardzi!:) Teraz czas realizacji atrakcji zblizal sie. Jeszcze tylko dlugo oczekiwana (bo ciagle byly niskie chmury) wyprawa na 30 pietro Palacu Kultury i Nauki szybkobiezna winda (najszybsza w Polsce!). Na dole zwiedzilismy wystawe proekologiczna. Czekamy na winde... ...jeszcze chwilka... ...i oto jest! Warsaw by night!:) cudny widok! feeria swiatel, ta wysokosc! Nie jest to co prawda moj wymarzony Nowy Jork, ale bylam pod wielkim wrazeniem i urokiem oswietlonej stolicy:) Na gorze jest zimno, wieje, a dziewczynki w sukienkach z powodu zblizajacej sie niespodzianki wiec w nogi marzna. Uciekamy, jedziemy winda na dol. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie... ...i udajemy sie do...Teatru Lalka- donald, klaniamy sie nisko!!! Dziewczynki byly zaskoczone i bardzo szczesliwe! One kochaja teatr! Przedstawienie mialo tytul "Jas i Malgosia". w Teatrze Lalka jest taka smieszna kawiarenka- barek. Stoja stare stoly i krzesla- kazde inne oraz stara szafa. Krzesla trzeszcza domowo, pachnie kawa...jest bardzo przytulnie. Dziewczyny ogladaja programy. Sufit zachwyca kunsztem! Potem juz byla tylko kraina fantazji pelna dzieciecej radosci, glosnego smiechu, wypiekow na twarzy i blyszczacy oczu naszych corek:)To bylo idealne zakonczenie dnia! Po powrocie do kampera padlismy wszyscy jak kawki:) Snila nam sie chatka z piernikow, ale bez zlej Baby Jagi;)zastanawialismy sie, ktora trase obrac ostatniego dnia naszego pobytu w stolicy. Myslelismy o Lazienkach, ale w koncu stanelo na trasie nr 9, czyli "Tam gdzie mury drapia chmury":) Dziewczyny dostaly od babci srodki platnicze na jakis drobiazg wiec okolica drapaczy chmur i centrum handlowego byla idealna, zeby polaczyc pozyteczne i mile:)Pierwszy obiekt to slup, na ktorym sa wymienione miasta europejskie i odleglosci do nich. Zadaniem bylo odnalezc najdalej i najblizej lezace miasta. Okazalo sie, ze najdluzsza droga biegnie do stolicy Islandii- Reykjaviku: 2771 km, a najkrotsza do Pragi i Berlina: 518 km.
Kolejne miejsce to dworzec Warszawa Srodmiescie- trzeba odnalezc tablice, ktora informuje co tu dawniej bylo.Teraz nasza mapa kazala odnalezc zegar sloneczny, ktory powstal w 1955 roku w poblizu Palacu Kultury i Nauki i stac sie wskazowka, zeby okreslic aktualna godzine. Niestety nie bylo slonca:( Pozostala nam wyobraznia, ktora spisala sie na medal!:)Dalej przeszlismy do Muzeum Techniki i dziewczynki odgadly z jakiego pojazdu pochodzi fragment, z ktorym maja zdjecie:) Muzeum zwiedzimy przy innej okazji.Mijajac pomniki slawnych osob i czytajac ciekawostki na temat Palacu doszlismy do miejsca, w ktorym przebiega linia murow getta.Mielismy czas, zeby powiedziec corkom czym bylo getto...przypomnielismy sobie jak wygladaly ruiny getta na filmie, ktory widzielismy w Muzeum Powstania...Teraz kierunek fontanna w malym parku przy Palacu.Towarzysza nam rzezby, a dziewczyny wypatruja co tez takiego te rzezby maja w rekach, a czego nie:) To kolejne zadanie:)Jest fontanna!...tuz obok pomnik czlowieka, ktory tak bardzo kochal dzieci...Janusz Korczak (prawdziwe nazwisko: Henryk Goldszmit). Kiedy Niemcy zeslali podopiecznych doktora do obozu zaglady- On pojechal razem z nimi. Mogl zostac w Warszawie, ocalic swoje zycie, ale dobrowolnie towarzyszyl dzieciom w drodze do komory gazowej w Treblince.Na ulicy Panskiej, ktora tu wlasnie przebiegala znajdowal sie dom sierot prowadzony przez Janusz Korczaka.Nadszedl czas na tytulowe drapacze chmur. Jeden z nich nie bez kozery nazywany jest domem na jednej nodze:) Kiedy go budowano- okoliczni mieszkancy bali sie, ze zabierze i przesloni im swiatlo sloneczne. Architekt zaprojektowal wiec przeswit. Na gorze tego wiezowca znajduje sie najwyzej polozony w Warszawie basen.W poblizu sa jeszcze trzy inne wysokie domy. Zadanie dla dziewczynek: uszeregowac je od najwyzszego do najnizszego:Intercontinental (ten na jednej nodze) ma wysokosc 164 m.Budynek WFC ma 165 m. Wiezowiec TP SA ma 128 m wysokosci. a PKiN- 231 m!Kierujemy nasze kroki w strone Zlotych Tarasow. Po drodze zatrzymujemy sie przy wielkiej neonowej gitarze. Jedna z kilku tego typu reklam na swiecie! Ma 14 m wysokosci i sklada sie z 500 m neonow.W Zlotych Tarasach (prawie 5000 polaczonych ze soba szklanych trojkatow!) idziemy na lody, kawe i male zakupy dziewczynek:)Przechodzimy przez Dworzec Centralny, ale jest tak brzydki i okropnie pachnie, ze nie robie zadnego zdjecia:(Po drugiej stronie Alei Jerozolimskich kierujemy sie na wschod. Mijamy klimatyczne obrazki:Docieramy w miejsce gdzie czas sie zatrzymal:)Fotoplastikon warszawski ma ponad 100 lat! Od poczatku stoi w tym samym miejscu. Dzis mozna zobaczyc zdjecia starej Warszawy, a dawniej nasi przodkowie mogli zwiedzac swiat nie ruszajac sie fizycznie z miasta:) My nie mozemy niestety cieszyc oczu pieknymi zdjeciam w Fotoplastikonie- mamy za malo czasu:( Obiecujemy sobie jednak, ze na pewno nadrobimy to w przyszlosci.Spacerkiem dochodzimy do Hotelu Polonia Palace. Dziewczyny licza baranie glowy zdobiace elewacje i spogladajace na przechodniow...jedna, druga...sa 4 baranie lby!:)Budynek hotelu przetrwal wojne, a po jej zakonczeniu byl siedziba ponad 100 ambasad!Konczymy nasza wyprawe patrzac na zegar znajdujacy sie na Palacu Kultury i Nauki. Srednica tarczy to 6 metrow! Godzine mozna odczytac nawet z odleglosci 5 kilometrow! Jest to drugi co do wielkosci zegar w Europie:)Jestesmy troche zmeczeni, ale usatysfakcjonowani:) Udala nam sie ta wyprawa do Stolicy. Pozostalo jeszcze 8 tras wiec lekko liczac 3 razy na pewno jeszcze odwiedzimy Warszawe:) Dziewczynom smutno, ze musimy wracac...cieszylo je to detektywistyczne zwiedzanie w formie gry:) Nas tez!do zobaczenia!:)