planującym wyprawę do Gdańska czy Sopotu z przyczepą proponuję rozważyć jako miejsce stacjonowania jeden z nadmorskich kempingów w Sopocie: - kemping nr 19 (Kamienny Potok) - kemping nr 67 (tuż przy granicy z Gdańskiem)są jeszcze kempingi w Gdańsku, ale podobno nieczynne (???) : - nr 18 "Jelitkowo" ul. Jelitkowska 23 - nr 10 "Brzeźno" Al.Hallera 234zaletą tych kempingów jest położenie. oprócz alejki spacerowej i ścieżki rowerowej od plaży oddziela je tylko niewielka wydma. plaże bardzo zatłoczone, ale nie wszystkim to przeszkadza...jeszcze jest w Gdańsku kemping nr 218 "Stogi", ale ten już bardziej oddalony i wydaje się być mniej atrakcyjnie położony, ale nie wiem, byłem tylko okazjonalnie z jakąś dostawą więc nie pamiętampozostała Wyspa Sobieszewska, położona w granicach administracyjnych miasta. wiem o dwóch kempingach: - Robinson, ale to właściwie tawerna z tylko przyklejonym polem namiotowym. znajomy ocenił go jako beznadziejny - camping nr 69 "Orlinek", znajomy spędza tam właśnie weekend i tylko przez fatalny (ale nie do końca) zbieg okoliczności nie dojechaliśmy tam. jeżeli on go poleca to ja też polecam!
Categories wycieczka do Jantaru
Wykorzystując w miarę słoneczny dzień zamiast spędzić czas na planowaniu mebli do kuchni zabraliśmy dzieci i babcię na wycieczkę. Mieszkając w Gdańsku trudno odwiedzić miejsca oddalone o 30 km od miejsca zamieszkania, bo zawsze górę bierze racjonalizm: po co tłuc się na jakąś odległą plażę, kiedy wystarczy pojechać samochodem (10 min) lub na rowerach (20 min) czy też tramwajem (30 min, razem z dojściem) i jesteśmy w Brzeźnie. Czasami jednak warto się ruszyć dalej, bo...
O 9.10 wyjechaliśmy z Wrzeszcza, by mijając Gdańsk, Przejazdowo i Wiślinkę dojechać do mostu pontonowego na Wyspę Sobieszewską (zdjęcie pochodzi ze strony wyspa.pl)
W Sobieszewie sezon turystyczny w pełni, my pomknęliśmy dalej i po kilku minutach byliśmy już na przeprawie promowej w Świbnie. Prom akurat dobijał do brzegu. Prom porusza się wzdłuż liny, napędza go holownik "Kleń". Zimą nie kursuje. Zabiera na pokład 21 samochodów i 100 pieszych. Skraca drogę od strony Gdańska do Krynicy Morskiej o ponad 20 km. Więcej na oficjalnej stronie
Samochód zostawiliśmy na na lewym brzegu Wisły i weszliśmy na prom Naszym kolejnym celem była... ...kolejka wąskotorowa. Udaliśmy się więc pieszo w kierunku Mikoszewa (kierunek Stegna) W końcu, kierując się tablicami informacyjnymi dotarliśmy do torów kolejki. Chociaż nie wyglądało to zachęcająco zawierzyliśmy słowom tubylca i przeszliśmy 200 metrów dalej wzdłuż torów w kierunku Wisły. Dotarliśmy do stacji końcowej Żuławskiej Kolei Dojazdowej "Prawy Brzeg Wisły", która wygląda tak: Kasy biletowej tutaj nie uświadczysz, a godziny odjazdów nabazgrano flamastrem na odrapanej tablicy ;-) Takie klimaty wąskotorowe lubimy najbardziej. Jest czas na drugie śniadanie. I jest jarzębina czerwona :-) I tak czekaliśmy na przyjazd kolejki...
Pociąg przyjechał punktualnie. Wsiedliśmy... Jeszcze tylko lokomotywę przestawić w drugim kierunku... I pojechaliśmy. A niespełna pół godziny później wysiedliśmy na stacji Jantar-Młyn.
Naszym celem był ośrodek konny i wypoczynkowy oraz mini-zoo prowadzone przez Fundację "Wróć" Spotkaliśmy tutaj zabawne kury... ...sympatyczne kozy... ...kota... ...i konia ;-) A właśnie! Wykorzystaliśmy okazję i poszliśmy do stajni oglądać koniki.
Marianna pokochała je od pierwszego wejrzenia. I nawet jej zapach nie przeszkadzał, a pod tym względem jest wyjątkowo wrażliwa... Czyżby szykowało się kosztowne hobby? ;-) Opuściliśmy ośrodek i udaliśmy się do centrum Jantaru. Karawaning widoczny tutaj jest na każdym kroku ;-) Zrobiliśmy się głodni poszukaliśmy więc smażalni ryb, bo nasze córki zażyczyły sobie ryby prosto z kutra... Było gwarno i bardzo wakacyjnie :-) Po obiedzie czekał nas kilkunastominutowy spacer na plażę... Plaża w Jantarze zrobiła na nas ogromne wrażenie... Szkoda tylko, że czasu mieliśmy tylko na symboliczne zamoczenie nóżek ;-( "Musieliśmy" znaleźć jeszcze chwilkę na lody i kawę... Do kolejki nie wracaliśmy pieszo... Kilka minut czekaliśmy na powrotny pociąg... Dwadzieścia minut później byliśmy już w Mikoszewie i powoli żegnaliśmy naszą przygodę... Jeszcze jedna atrakcja dla naszych milusińskich - całkiem sympatyczny gminny plac zabaw. Kwadrans oczekiwania na prom... A po drugiej stronie Wisły czekał na nas samochód... To była naprawdę piękna wycieczka!!!