Holandia 2011
relacja z wycieczki do Holandii, niespodziewanie przerwanej z powodu awarii samochodu
podróż do Krainy Tulipanów
przez zimę planowaliśmy wyjazdy na cały sezon. w styczniu udało się pojechać do Niemiec, wiosną chcieliśmy zwiedzić Frankonię. u schyłku zimy postanowiliśmy zmienić cel wiosennego wyjazdu; zamiast Frankonii- Karkonosze, Praga i termy węgierskie, ale ostatecznie stanęło na Holandii. planując wycieczkę zrozumieliśmy, że kraj ten oferuje nam bardzo dużo atrakcji oraz, że musimy go zwiedzić wiosną. nieoczekiwanie tydzień przed wyjazdem ujawnił się defekt w samochodzie, który został usunięty na ostatnią chwilę. wyjeżdżaliśmy jednak pełni obaw o stan rozrządu, którego przez zbieg okoliczności nie zdążyliśmy wymienić oraz nie smarowane osie tylne (o konieczności ich konserwacji dowiedzieliśmy się zresztą tuż przed wyjazdem). mechanik nas uspokajał, że pasek rozrządu na pewno wytrzyma, bo zalecenia…
podróż do Krainy Tulipanów – ciąg dalszy
nocka minęła spokojnie, bo wybraliśmy dobre miejsce postojowe, na skraju parkingu, z dala od drogi i przejeżdżających ciężarówek, za towarzystwo mając innego kampera. dzieci spały, a my ruszyliśmy ku Holandii. po około 2 godzinach zatrzymaliśmy się, by zjeść śniadanie, po czym pomknęliśmy dalej. w porze obiadu zatrzymaliśmy się na parkingu przed granicą. dziewczyny bawiły się na dworze. my też chwilę odpoczywaliśmy, ale trzeba było przygotować obiad… ja wykorzystałem czas na wymianę piór wycieraczek. ruszyliśmy dalej… pierwsze wrażenia z Holandii? teren wokół autostrad zagospodarowany bardziej zgrzebnie, sporo śmieci, ale bardzo zielono i wszędzie drogi dla rowerów. nie jechaliśmy bardzo wolno, ale i tak wyprzedzało nas sporo kamperów… trochę dziwiło nas, że…
Noordwijkerhout
po kilkunastu minutach wsiadamy na rowery i jedziemy rozejrzeć się po okolicy. znowu wsiadamy na rowery i ruszamy w kierunku morza… na chwilę wjeżdżamy między domy, by podglądać trochę Holendrów 😉 mijamy oryginalnego kampera 🙂 mieszkańców nie spotkaliśmy, za wyjątkiem tej pani 😉 po drodze widzeliśmy wiele stajni i koni w końcu dojechaliśmy do drogi rowerowej prowadzącej przez rozległe wydmy do Morza Północnego plaża ogromna, turystów niewielu… dzięki małej ilości spacerowiczów mogliśmy przebierać w muszlach. sprzyjał nam w tym również odpływ 🙂 w tym czasie plaża należała jednak do konnych jeźdźców! dzień powoli chylił się do kresu. zrobiliśmy się głodni i z żalem musieliśmy opuścić plażę. niestety nie możemy tutaj…
Bloemencorso
przyszedł czas do wymarszu na wieczorną paradę, zresztą wszyscy sąsiedzi i mieszkańcy miasteczka mieli ten sam azymut 🙂 wszędzie trwały ostatnie przygotowania. minęliśmy estradę przy której parada będzie defilowała na sam koniec i poszliśmy na rynek, gdzie zgromadziło się najwięcej ludzi. trafiliśmy na występu męskiego zespołu, który śpiewał (chyba) szanty. na koniec wszyscy tłumnie odśpiewali zabawną (tak się wydaje) piosenkę, wokoło zrobiło się bardzo wesoło 🙂 gdy skończył się występ porządkowi szybko zaczęli ustawiać barierki. trochę nas przepychali, ale w efekcie i tak mieliśmy świetną miejscówkę 🙂 platformy poruszały się z niedużą szybkością, gdyż ich rozmiary zmuszały prowadzących do chirurgicznej wręcz precyzji przy pokonywaniu bardzo wąskiej trasy. jedna z platform…
ogrody Keukenhof
Kolo godziny 9 rano ruszamy w kierunku ogrodow Keukenhof. Juz z drogi widac, ze nie bedziemy pierwsi na parkingu;) Jest jednak sporo miejsca, parkujemy wiec robiac male zamieszanie:) Musimy stanac inaczej niz wszyscy: tylem w kierunku plynacego przez parking kanalu. Inaczej bedzie za malo miejsca dla naszego kampera- no i naped mamy na przod, a podloze trawiaste. Podchodzi pani z ochrony i pyta co robimy- po wyjasnieniu uspokojona odchodzi;) Siadamy do sniadania obserwujac przez okno kolejne kampery, ktore co chwile zajezdzaja na plac. Musimy sie spieszyc, bo to sobota nalezy wiec spodziewac sie duzej liczby gosci. Pogoda nam dopisuje, jest slonecznie, ale powiewa przyjemny wietrzyk. Powitalny plakat przed wejsciem: …i…
żegnaj przygodo, witaj przygodo!
zerwany pasek rozrządu to poważna usterka, której usunięcie rzadko kiedy kończy się na wymianie paska… zadzwoniłem na numer podany przez ADAC i o dziwo, dogadałem się 😉 zostałem zapewniony, że w ciągu pół godziny przyjedzie samochód pomocy drogowej… rzeczywiście przyjechał, a w nim sympatyczny Holender 🙂 usterka była nienaprawialna w miejscu zdarzenia, czekamy więc na holownik, który nas zabierze do warsztatu. czas leci, denerwujemy się okropnie, starsza córka co chwilę płacze, ciężko pogodzić jej się z tak szybkim zakończeniem wiosennego wyjazdu. dla dzieci to ogromne rozczarowanie, nam dorosłym też nie łatwo się pogodzić z tą niesprawiedliwością losu. oczywiście sam sobie jestem winien, że nie wymieniłem paska rozrządu przed wyjazdem, ale…