Od pierwszych chwil naszej wspólnej podróży po Bawarii "Dudusie" z forum Camperteam.pl kusili nas Chorwacją. Odwiedzili ją już kilka razy, w zeszłym roku po raz pierwszy kamperem. Przekonywali nas, że musimy tam pojechać, oczywiście z nimi :-)Wakacje mieliśmy już zasadniczo zaplanowane: wraz z końcem szkoły zwyczajowo ustawiamy przyczepę nad jeziorem i siedzimy tam ile się da. Nasz "kawałek nieba na ziemi" oddalony jest od domu o 80 km, więc możemy robić sobie przerwy załatwiając przy okazji różne sprawy w mieście. Ja mogę nawet okazjonalnie popracować :-) Dzieci uwielbiają swoje "nadjezioro", teściowa, którą się opiekujemy tylko tutaj jest w stanie wypocząć, a i my czerpiemy dużo satysfakcji z pobytów w naszych sosnach... Termin wdzydzkich wakacji był nie do ruszenia!!!
O 5 rano przyszedłem na parking. Odpaliłem samochód i w kamerze cofania zobaczyłem pusty bagażnik rowerowy. Wyskoczyłem z samochodu i już było pewne, że w nocy po wycięciu dziury w siatce i rozcięciu grubego łańcucha skradziono nam 2 rowery... Szok, że ktoś śmiał ruszyć moją własność, niedowierzanie, że stało się to na strzeżonym parkingu, rozgoryczenie, bo oznacza to wyjazd bez rowerów...Zgłaszam sprawę policji, po niecałej godzinie przywożą młodego człowieka, który dokonuje pewnych czynności... Odnajdujemy w krzakach łańcuch, ale policjant nie robi zdjęć, nie szuka odcisków, spisuje tylko protokół- coś mi mówi, że rowerów nie mam szans odzyskać... mam wprawdzie podać później numery rowerów na komendzie, ale nie mam złudzeń :(
chyba mamy zepsuty przekaźnik wentylatora, w każdym razie ruszyliśmy rano do Rybnika z zamiarem zakupu nowego. na miejscu Wojtek prowadzi nas do znanego sobie warsztatu, niestety jest zamknięty. odwiedzamy kilka sklepów i hurtowni, ale bez rezultatu. w jednym z warsztatów elektromechanicznych dostajemy za 15 zł używany przekaźnik, dzięki czemu możemy bezpiecznie ruszyć w dalszą drogę. pozostały jeszcze tylko zakupy w Lidlu i tankowanie.
na obiad zatrzymujemy się w restauracji w Czeskim Cieszynie (N 49 45 11,80 E 18 6 50,72)
rano jemy szybkie śniadanie i ruszamy w drogę. za chwilę granica słoweńska, a potem drogą krajową przez Lendavę szybko docieramy do Chorwacji.na granicy kupujemy kuny i kierujemy się ku autostradzie. po drodze tankujemy chorwacką ropę
droga do wyjazdu w Karlovac mija szybko i przyjemnie, ale kosztuje nas 131 kun. kierujemy się drogą nr 1 na południe. trasa miejscami ciężka, stromo, zakręty, ale całkiem szybko nam mija.
przed wieczorem wyszliśmy na spacer. okazało się, że z pobliskiej przystani pływają taksówki wodne do Trogiru (dorosły 15, dziecko 10 kun)
poprzedniego dnia widzieliśmy przystań dla statków pływających do Splitu, więc rankiem jadąc z Wojtkiem na rowerach na targ rybny, z którego wróciliśmy z pustymi rękami, bo chorwackie nazwy nic nam nie mówiły (!), zajrzeliśmy na rozkład "Bura Line". po powrocie na camping i szybkim śniadaniu ruszyliśmy pieszo do przystani.
statek jest nieco większy niż wczorajsza taksówka, ale sama podróż przebiega w podobnej do wczorajszej atmosferze- podczas sprzedaży biletów (dorosły 20, dziecko 10 kun) stery przejmuje nastoletnia dziewczynka :-) rejs trwa ok. 30 min
w Splicie wysiadamy wprost na reprezentacyjny deptak z palmami
camping Rozac znajduje się w miejscowości Okrug na wyspie Ciovo połączonej z lądem (Trogir) mostem. bardzo podobał nam się herb miejscowości
rano nachodzi nas ochota na spacer po Loviste. Przy wjezdzie na kemping rosnie przesliczna palma z czerwonym pasozytem na pniu- kwitnaca pelargonia:) Obok krzew laurowy. Nie mozna przejsc obok niego obojetnie- za kazdym razem zrywam jeden listek, pocieram w dloniach i wdycham cudowny zapach...
plaza w Loviste zbudowana jest z otoczakow co nadaje jej bardzo naturalny charakter. Dopelnieniem tej naturalnosci sa muszelki, ktore mozna tu znalezc czesciej niz na innych plazach.