pojeździliśmy trochę po kraju, było zajefajnie, ale na myśl o tłumach na kempingach w najdłuższy weekend nowoczesnej europy zrobiło nam się jakoś tak straszno, zapadła decyzja: wdzydze!!!
z drugiej strony jest okazja, by zabrać ze sobą babcię, bo dzieci się dopominały, a po kempingach się z nami włóczyć nie chce.

skróciliśmy swoje gdańskie zajęcia przedweekendowe do minimum i w południe pomknęliśmy nad jezioro. po drodze kilka razy łapał nas deszcz, już wiedzieliśmy że słońca to raczej nie będzie. zdążyliśmy się ustawić, podłączyć wodę (nie mamy zabudowanych zbiorników) i prąd z akumulatora i wieczór spędziliśmy w przyczepie. trochę popracowałem przy swoim domku (zamontowałem plafon z ikea za 9,99, szkło, mam nadzieję, że nie spadnie; kosz na śmieci).

po rytualnych bajkach dla dzieci (tym razem kilka odcinków baranka shauna, przy którym setnie i my się bawimy) i przeczytaniu jednej z rewelacyjnych bajek janoscha, już sami mogliśmy wypić ostatnie tego dnia piwo na dworze podziwiając nieliczne gwiazdy na zachmurzonym niebie. kilkadziesiąt metrów obok trwa impreza, zjechały dwa zestawy z przyczepą i dwa kampery. spirytus, gitara i śpiew, znaczy darcie ryja, bóbr się dzisiaj na pewno nie pokaże. pada deszcz, będziemy spali jak susły…

One thought on “długi weekend jednak na wdzydzach”
  1. Fajnie się czyta Waszego Bloga.
    Mamy dzieciaki w podobnym wieku. Na pewno wykorzystam Wasze doświadczenia w planowaniu swoich podróży.
    Pozdrawiam mymlon

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.